IX SPACER HISTORYCZNY Z CYKLU „STARGARD TAJEMNICZY I NIEZNANY” – „APTEKARSKIM OKIEM JERZEGO WALISZEWSKIEGO”.
Deszczowa pogoda, którą uraczyło nas niebo w niedzielę 4 czerwca, nie ostudziła ciekawości miłośników historii Stargardu i nie zniechęciła do udziału w kolejnym, bo już IX spacerze historycznym, prowadzonym przez Pana Jerzego Waliszewskiego.
Spacer rozpoczęliśmy od kościoła świętego Jana Chrzciciela, patrona Stargardu. Początkowo skryci w sieni budynku, zaproszeni zostaliśmy do środka aby wygodnie zasiąść w ławach i w skupieniu wysłuchać jego burzliwej historii.
Poznaliśmy katolicką i protestancką historię kościoła, od czasów powstania kaplicy joannickiej, poprzez tragiczne losy jego i całego miasta z czasów wojny trzydziestoletniej (Finis Stargardi), po równie smutne losy z czasów francuskich w XIX wieku, kiedy to budynek świątyni przeznaczono na magazyn siana a następnie lazaret. Podziwialiśmy późnogotyckie policzki stalli z wizerunkami św. Ambrożego i św. Augusta, które są pozostałościami pochodzącymi z kościoła Augustianów. Obchodząc świątynię od wewnątrz mogliśmy przyjrzeć się wizerunkom pięćdziesięciu masek wieńczących żebra sklepienia oraz rzadkiemu na Pomorzu sklepieniu kryształowemu we wnęce jednej z kaplic.
Skryci pod dachem parasoli, z kościoła ruszyliśmy w kierunku Kawczego Wzgórza. Stojąc u jego podnóża słuchaliśmy historii tego najwyższego naturalnego punktu w mieście, o willi Sonnabenda (dziś Gimnazjum Katolickie), czy też o dawnym kirkucie, który niegdyś znajdował się w tym miejscu… Stamtąd podążyliśmy wzdłuż ulicy Wojska Polskiego dopatrując się na szczycie jednej z dawnych kamienic kogucika – symbolu zmartwychwstania, strażnika przed złymi mocami. Niegdyś więcej takich blaszanych bądź drewnianych kogutów zdobiło szczyty stargardzkich budowli.
Następnie zatrzymaliśmy się na moment przy budynku obecnego sądu rejonowego podziwiając jego architekturę, będącą klasycznym przykładem niemieckiego modernizmu i szkoły Bauhaus. Stamtąd przeszliśmy ulicą Zygmunta Krasińskiego w kierunku placu Juliusza Słowackiego. Dawniej plac ten nosił imię stargardzkiego lekarza, Karla Webbera (Webberplatz), którego pomnik stał w tutejszym parku. W tym miejscu mogliśmy podziwiać zdobiące park rubinie akacjowe zwane przez niektórych pseudoakacjami. W dalszej kolejności przeszliśmy w dół, na ulicę Nadbrzeżną, przy której w przeszłości znajdowała się fabryka Ernsta Elsnera zajmująca się odlewem metalu i produkcją elementów żelaznych. Obecnie budynki hal produkcyjnych należą do Z.U.M. Stargard. Kryjąc się przed deszczem wstąpiliśmy do dwóch z nich. Podziwiając je od wewnątrz można było z łatwością wyczuć ducha przeszłości tego miejsca.
Idąc dalej ulicą Nadbrzeżną zatrzymaliśmy się przy neogotyckim polskokatolickim Kościele Przemienienia Pańskiego, wsłuchując się w jego historię i przyglądając detalom architektonicznym.
W dalszej kolejności skierowaliśmy swoje kroki w kierunku miejsca powstaniu dawnego grodu, jeszcze przed lokacją. Zatrzymaliśmy się więc przy murach miejskich nieopodal Baszty Białogłówki. Nasz postój był tu nieco dłuższy. Wysłuchaliśmy historii o pierwszym grodzi otoczonym palisadami, o porcie, który znajdował się nieopodal, o bramie celnej (dziś Brama Młyńska), która odegrała ogromną rolę w rozwoju gospodarczym miasta. Wysłuchaliśmy historii rozwoju osady targowej, powstania kaplicy, na miejscu której postawiono najstarszy kościół w mieście oraz o okolicznościach powstania widocznych do dziś wałów. Usłyszeliśmy również losy legendarnego kasztelana Huka.
Zatrzymując się obok budynku XVII – wiecznego spichlerza, mogliśmy posłuchać historii dawnej synagogi, która mieściła się właśni tutaj, nad kanałem młyńskim. Pan Jerzy pokazał nam wydruk fotografii przedstawiającej jej wnętrze, jeszcze przed zniszczeniem, które to dokonało się podczas nocy kryształowej w 1938 roku. Do dziś nie pozostał po niej w tym miejscu żaden ślad. Podobnie tragiczny los spotkał wówczas kirkut oraz stargardzkie sklepy żydowskie.
Z tego miejsca ruszyliśmy do ostatniego punktu na mapie naszej wycieczki – do Piwnicy Towarzystwa Przyjaciół Stargardu. Tam czekał na nas już pewien dawny stargardzki rzemieślnik, garncarz Piotr. W jego rolę wcielił się Pan Marcin Majewski, dyrektor Muzeum Archeologiczno-Historycznego. Panowie na zakończenie przenieśli nas w czasie do połowy XVII wieku i odegrali scenkę odwiedzin burmistrza Groeninga u rzeczonego rzemieślnika, aby przy winie podyskutować o bieżących sprawach: o stargardzianach, o wojskach cesarskich co to panoszą się w naszym mieście, o rychłym ożenku burmistrza, o statucie miejskim ale przede wszystkim o…. piecu kaflowym, co to się w ratuszu rozwalił i ktoś naprawić go musi….
Tym zabawnym akcentem nasz spacer niestety dobiegł końca. Bogatsi o nową wiedzę i pełni wrażeń rozeszliśmy się do domów, z niecierpliwością oczekując kolejnego, jubileuszowego spaceru, który już za rok. Miejmy nadzieję, że pogoda tym razem będzie dla nas łaskawsza.
Tekst i zdjęcia: Monika Szauman