Kopia nie jest najlepsza, ale obraz w miarę czytelny. Fragment kroniki wojennej pochodzi z 1945 roku (wojska radzieckie wkroczyły w nocy z 4 na 5 marca 1945roku). W kadrze widzimy przejeżdżające transportery, artylerię, czołgi wjeżdżające pod wiadukt dzisiejszej ulicy szczecińskiej. Na dalszym planie widać kilku chłopaków z pepeszami, w charakterystycznych czapkach i mundurach, którzy biegną w górę dawnej ulicy Pyrzyckiej, dziś ulicy Mieszka I, a wtedy Pyrycestrasse. W oddali widać Bramę Pyrzycką. Lektor czyta „Armia Czerwona zadała tu hitlerowcom druzgocący cios”. Nagle kamera, ustawiona od strony ul. Mieszka I pokazuje wylatującą w powietrze kamienicę narożną dzisiejszego muzeum, tuż przy kościele Mariackim. Po co ją burzyli? Chyba tylko na potrzeby kroniki, dla efektów zdjęciowych, bo przecież żadna walka w mieście już się nie toczyła! Na kolejnym ujęciu, jeden z żołnierzy, w idealnie ułożonym chodniku z małej kostki granitowej, przed dzisiejszą szkołą muzyczną, szuka min. Szkoła właśnie płonie. Kolejny kadr pokazuje kolejną ze stargardzkich ulic, a na niej wśród towarów z porozbijanych witryn sklepowych leży pomięta niemiecka flaga. Zbliżenie na flagę i kolejny kadr. Starszy mężczyzna idący wśród gruzów ulicy, wyciszenie muzyki potęguję chwilę napięcia po czym słyszmy, jeden głośny wyraz w pogardliwym tonie – „Niemiec”. Następne ujęcie to potok ludzi uciekających ze Stargardu i głos lektora „Mieszkańcy Stargardu naocznie zapoznali się z urokami hitlerowskiej wojny totalnej, która okazała się nie tak kusząca jak obiecał niemcom ich führer”. Kolejne zdjęcia to przechodzący mieszkańcy w białych opaskach na rękach i komentarz lektora: „Teraz założyli na rękawy białe opaski, symbol poddania się i uległości”. Kolejne dumne zdjęcia przesuwającej się kolumny wojskowej i komentarz „Dzisiaj Stargard jest już na tyłach naszych nacierających wojsk. Walki przesuwają się w głąb Niemiec”.
Komentarz Pana Macieja Baranowskiego, który znaleźliśmy w archiwum portalu stargard.com.pl (12-03-2002r)
Prawdopodobnie z maja 1945 roku pochodzi zdjęcie zrobione z wieży północnej kościoła Mariackiego, pokazujące morze ruin. Taką symboliczną Warszawę. Zamiast budynków, stoją tylko kikuty murów, a w środku wszystko jest powypalane, wyburzone. Widać tylko jedyną ocalałą budowlę, czyli kościół św. Jana z plebanią obok.
Walczyli tak, jak potrafili
Ostatnia ofensywa na froncie wschodnim ruszyła spod Recza. To dlatego Suliborek, Sulibórz, Rybaki zostały tak zniszczone, włącznie kościołami, zabudowaniami folwarcznymi. W operacji „Sonenwende” brały udział jednostki ochotnicze państw germańskich, w tym SS Denmark. Duńczyków było około 50 tysięcy. Mocno dostali w skórę. Skończyli swoją wojnę pod Dąbiem. Wcześniej, w nocy z 4 na 5 marca 1945 roku, po walkach z oddziałami pancernymi SS, Rosjanie zajęli Stargard.
Dużo się mówi o zawziętym, fanatycznym oporze generała majora Hansa Voigta – wcześniejszego dowódcy obrony Choszczna. Uciekł stamtąd nim miasto, poważnie zniszczone, zostało zdobyte. Ulokował się w Stargardzie. Jednak nie miał odpowiednich sił, aby rzeczywiście przeciwstawić się ofensywie. Pod samym Stargardem oddziały SS tworzyli młodzi, kilkunastoletni chłopcy. Dostali czołgi i walczyli jak potrafili.
Radzieckie raporty na temat bombardowań Stargardu, są precyzyjne. Przeczytać w ich można, że zostały zbombardowane cele komunikacyjne i militarne. Ale koszary, jedne i drugie, stoją do dzisiaj nienaruszone. Podobnie dworzec kolejowy zachował się nienaruszony. Tymczasem całe stare miasto, serce Stargardu, legło w gruzach. Jak do tego doszło?
Tajemnicze dwa miesiące
Na to pytanie ciągle nie ma odpowiedzi, bo nie wiadomo, co się w mieście działo między marcem a majem 1945 roku. Nie ma żadnych informacji na ten temat. Jedynie z relacji świadków, którzy byli w Stargardzie: robotników przymusowych, jeńców wojennych wynika, że po różnych libacjach, zabawach, odbywały się w mieście nocne strzelania lub burzenie domów. Najczęstszą metodą wysadzania budynków było wrzucenie do wewnątrz beczki ropy z kostką trotylu. Wszystko, co było w Stargardzie, cały majątek traktowany był jako zdobycz wojenna. Co niepotrzebne, było niszczone i nikomu nie zależało na tym majątku.
Charakterystyczne dla tego czasu jest zdarzenie opisane przez jednego ze świadków. Otóż w domach przy dzisiejszej ulicy Wiejskiej, Rosjanie zabawiali się z Niemkami. Później chcieli zabrać im jakieś kosztowności, zegarki. Zrobiła się awantura. Interweniowali polscy milicjanci i przymknęli jednego Rosjanina w komisariacie. Gdy koledzy dowiedzieli się, z odsieczą, z czerwonych koszar, przyjechali na czołgu. Wypalili z działa w kierunku komisariatu. Milicjanci w popłochu uciekli, kolega był wolny.
Trofea zabrali
Osobnym problemem jest sprawa dzieł sztuki, które były w mieście. Stargardzkie muzeum stara się zdobyć jakieś informacje na temat losu bardzo cennych pamiątek kultury. Zapytanie wysłano do Ermitaża. W odpowiedzi napisano, że nic nie mają, ale odnośnie miasta użyto nazwę Stargorad, czyli takiej, jaka funkcjonowała w nomenklaturze radzieckiej komendantury wojennej. Zatem zdradzili się, że coś na ten temat wiedzą, albo coś mają.
Nie jest to już żadną tajemnicą, że na Pomorzu funkcjonowała tzw. „Brygada trofeum”. To była formacja wojskowa, działająca przy II Froncie Białoruskim, zajmująca się gromadzeniem dzieł sztuki. Dowodzili nią Lew Charko i Leonid Denisow. To właśnie ta brygada „zrobiła” kilkanaście miejscowości, miasteczek i miast na terenie Pomorza, aż po Rugię.
W Pęzinie, w zamku, mieściła się jedna ze składnic dzieł sztuki. Tam, co potwierdzają dokumenty, zwieziono dzieła sztuki także ze Stargrdu, z miejscowych kościołów, ratusza, muzeum.
Dokładne informacje o tym, co tam się znajdowało pochodzą od Paula Vieringa, ówczesnego konserwatora Prowincji Pomorskiej. Dokonał objazdu wszystkich składnic na tym terenie. Mieściły się one, oprócz Pęzina, także w Sokolińcu koło Recza i w Łobzie, w jednej z tamtejszych willi. To, co trafiło do składnic zostało spisane, a dokumenty znajdują się w archiwum krajowym w Greiswaldzie.
Po tym, jak Leonid Denisow wywiózł z Pęzina dzieła sztuki, dopiero trafili tam Polacy. Było to w maju 1945 roku. Wówczas okazało się, że były tam też zgromadzone księgozbiory, m.in. z biblioteki uniwersyteckiej w Greiswaldzie. Później książki trafiły stamtąd do biblioteki uniwersyteckiej w Toruniu. Taki sam los spotkał stargardzki księgozbiór z kościoła Mariackiego, z Biblioteki Mariana Stargadienzis – średniowieczne rękopisy, inkunabuły itp. Część z ponad 3 tysięcy woluminów, w tym również średniowiecznych rękopisów, pochodzących z księgozbioru Gimnazjum Petera Gröninga, obecnego I LO, odnaleziono w zbiorach Książnicy Pomorskiej w Szczecinie. Większość zbioru jest natomiast w bibliotece publicznej w Bydgoszczy.
Zdobywcy
Rosjanie, jako zdobywcy, niepodzielnie panowali w Stargardzie, tak samo zresztą, jak na całym Pomorzu. Polska administracja, która przyjechała do miasta, mieściła się na tzw. Zarzeczu, czyli na terenach dzisiejszych ulic: Bydgoskiej i Robotniczej. Tam też był polski szpital. Tam urzędował pierwszy polski burmistrz, Jan Parys.
Często pisano do komendanta wojennego Stargardu, który miał swoją siedzibę w przy ul. Mickiewicza, w obecnej przychodni kolejowej. Chodziło o przejmowanie kolejnych rejonów miasta. Ale Rosjanie się nie kwapili.
Zajęcie, zdobycie, czy jak kiedyś mówiono wyzwolenie Stargardu jest owiane wieloma tajemnicami. Nie wiadomo, ilu żołnierzy tutaj zginęło. Tak samo po stronie radzieckiej, jak i niemieckiej. Niektórzy mówią, że zbiorowa mogiła Rosjan znajduje się w okolica pomiędzy dzisiejszym pomnikiem na pl. Zwycięstwa a zajezdnią autobusową. Jednak grzebano tam żołnierzy, którzy polegli w całej okolicy, nawet pod Dabiem. Niedawno natknięto się na mogiły Niemców. Ekshumowano koło 200 ofiar ostatniej wojny i przeniesiono na cmentarz w Glinnej koło Starego Czarnowa. Były to wyłącznie szczątki bardzo młodych i starszych mężczyzn.
Przed historykami jest jeszcze sporo zagadek do wyjaśnienia. Fakty, które już zostały odkryte i ujawnione, pozwalają na formułowanie ocen i opinii o wyzwolicielach Stargardu. Każda z nich jest oczywiście jest subiektywna.