Młynarka i młyński parobek


W stargardzkim „Małym Młynie“ żaden parobek nie mógł wytrwać długo, ponieważ każdej nocy przychodził do jego sypialni wielki, szkaradny, czarny kot i napełniał go takim strachem, że tracił on wszelką ochotę na to, by w młynie przejmującym grozą spędzić choćby jeszcze jedną noc. W końcu zgłosił się do młynarki pewien śmiały czeladnik, który — jak to się mówi — nie bał się ni śmierci, ni diabła, i poprosił o przyjęcie go na parobka.

Młynarz wyraził co prawda zgodę, przedtem jednak niczego nie ukrywając opowiedział nowemu parobkowi o tym, co pierwszej nocy przytrafiło się jego poprzednikom. Chłopaka to jednak nie martwiło i umowa o pracę została zawarta. Kiedy nastał wieczór, czeladnik wziął wielki kij i udał się na górę do swojej komnaty. Następnie zatoczył kredą wokół swego posłania krąg i położył się spać.

Około północy przebudził się, ponieważ drzwi się otworzyły, a do środka wszedł wielki kot, a za nim sześć innych. Kiedy tylko pierwszy z nich przekroczył linię kręgu, parobek wyskoczył z łóżka i uderzył go kijem z taką siłą, że ten padł i od razu zdechł. W tej samej chwili wszystkie koty zniknęły, także i ten martwy, a parobek wrócił do łóżka i spał dalej.

Kiedy następnego ranka wszyscy zebrali się na śniadanie, przy stole zabrakło młynarki. Długo czekano daremnie, w końcu zajrzano do sypialni, a tu młynarka leży w łóżku martwa, u jednej ręki zaś brakowało jej palca, którego parobek odrąbał kijem…

Źródło: leksykot.top.hell.pl/koty/teksty/tradycja/legenda_stargard

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *