Diabeł jako upiorny siwy koń między Reitfurt a Chociwlem 1


Był kiedyś czeladnik ciesielski z Dobrzan, imieniem Eske, który około św.. Jana w pobliskim Chociwlu miał się nająć jako pracownik budowlany. Praca miała się zacząć w poniedziałek. Tymczasem w niedzielę czeladnicy z Chociwla i okolicy świętowali „poranną mowę” bądź „kwartał”. Było to wielkie święto. Uroczyście dokoła obnoszono skrzynię cechową. Podczas „porannej mowy”, przy rozmaitych uciechach, brać rzemieślnicza powoływała także nowych czeladników i mistrzów. Łagodzono wówczas wiele sporów cechowych. Jako karę często wyznaczano kwartę, „trójkę”, pół, a nawet całą beczkę piwa. Brać rzemieślnicza wielce się wóczas cieszyła, leżało to wszak w interesie pomorskich gardeł, by wielu członków cechu taką karę dostało. Ukarany nadto, podczas „porannej mowy”, która trwała od świtu do świtu, musiał znosić rubaszne szyderstwa swoich braci cechowych. Z wielką niecierpliwością, a i radością zarazem, oczekiwano tego świątecznego dnia. Eske, by o właściwej porze znaleźć się na uroczystym otwarciu „porannej mowy”, już w sobotę wieczorem, tuż przed północą, wyruszył z Dobrzan i szedł do swojego celu.

Wkrótce dotarł do Kępna na Reitfurt, przy którym, według opinii ludzi, często straszyło. Gdy znalazł się na moście nad niewielkim potokiem, nagle, przy piaszczystych pagórkach, między krzakami jałowców i wrzosów, zobaczył zbliżającego się konia. Właśnie na wieży kościelnej wybiła północ. W ciemnościach nocy wyraźnie widać było białą maść konia.

W tych czasach konie z poszczególnych miejscowości były wypasane wspólnie i Eske pomyślał: „Ach, siwek pewnie uciekł ze wspólnego pastwiska. Ależ jest piękny. Przecież mogę na nim wygodnie dojechać do Chociwla”.

Czeladnik konno

Czeladnik konno

Szybko wskoczył na konia i pustą drogą, między ciemnymi wierzbami, które w powietrzu upiornie rozkładały swoje gałęzie, ruszył przez Okrze do Chociwla. Siwek miał jednak swoje kaprysy. Szedł strumieniem lub rowem, ciągle próbował zrzucić jeźdźca. Szedł także zygzakiem z jednej strony drogi na drugą. Eske jako doświadczony cieśla miał własny topór, by w pracy się nim posługiwać. Gdy siwek szedł w prawo lub w lewo, Eske dawał mu cios płaską stroną topora z prawej lub lewej strony łba. Im siwek stawał się bardziej narowisty, tym mocniejsze stawały się ciosy.

Przed Chociwlem Eske zawołał do konia: „No, to teraz galopuj!”

Na to siwek odpowiedział: „Czy ty wiesz, że na diable jedziesz?”

Eske rzekł: „A czy ty już dostrzegłeś, że ja tobie łeb przećwiczyłem toporem ?” Gdy zegar na wieży kościelnej w Chociwlu wybił godzinę pierwszą, siwek nagle zniknął.

Źródło: Wojciech Łysiak „Diabelskie sprawki”


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Komentarz do “Diabeł jako upiorny siwy koń między Reitfurt a Chociwlem