Owczarz Michael Kahling z Cieszyna najlepszą łąkę miał po drugiej stronie jeziora Woświn przy wsi Oświno. Wielce kłopotliwe było dla niego pędzić swoje stado tak długą drogą wokół południowego brzegu jeziora i często w złości rzucał słowa na wiatr. Gdy pewnego wieczoru znów wracał ze stadem drogą powrotną, podszedł do niego obcy i zapytał o przyczynę tak markotnego oblicza. Owczarz powiedział o wszystkim. „Co sądzisz o tym — powiedział obcy — gdybyś rano nie musiał już odbywać tak długiej drogi i nie męczyć owiec? Co byś dał, gdyby o poranku przez jezioro wiodła grobla z Cieszyna do Oświna na twoją łąkę?” „Tak, ale kto to może!” odpowiedział powątpiewając owczarz. „Ja to zrobię, ale co mi dasz — mrugnął chytrze obcy — gdy taką groblę wykonam?” „Wszystko, czego zażądasz!” odpowiedział mu gburowato owczarz, który był przekonany, że obcy drwi z niego. „Dobrze, mam twoje słowo — powiedział obcy — przybij i kontrakt jest gotowy. Jeśli ja tej nocy do trzeciego piania koguta ukończę groblę, zażądam twego ciała i duszy, jeśli zaś tego nie zrobię będziesz wolny”. Trzema kroplami krwi z żyły owczarza został podpisany pakt i obcy poszedł swoją drogą. Gdy owczarz zjadł kolację, zaczął uspokajać swoją babcię, znającą zmienną naturę swego wnuka, który był zresztą wesołym chłopakiem. Ona ciągle nalegała na niego, toteż w końcu opowiedział jej o swoim spotkaniu z obcym. „Wpadłeś w sidła złego — zawołała przerażona babcia — ale ja ciebie uratuję”.
Nadeszła północ. Niespokojny i dręczony myślami, owczarz przewracał się w swoim legowisku. Także babcia czuwała i czekała na właściwy moment. Tak, głuchy łoskot. Tam jest diabeł i pierwszy fartuch pełen ciężkich kamieni z ogłuszającym hukiem wysypał do jeziora. Teraz był właściwy czas. Szybko babcia wyskoczyła ze swojego legowiska, pod każdą pachę wsadziła poduszkę, do każdej ręki laskę i chodziła po domu, w którym umieściła kury. Otwarła drzwi i obiema laskami uderzyła w poduszki i naśladowała pianie koguta. Kogut przebudził się i nadsłuchiwał w napięciu. Gdy po raz drugi poruszyła poduszkami i powtórzyła pianie, także kogut zatrzepotał skrzydłami i zaczął piać na całe gardło, tak mocno, jakby nie chciał przestać. Dokładnie w tej samej chwili owczarz i babcia usłyszeli straszny świst w powietrzu. Diabeł nadleciał z resztą kamieni, którą potrzebował do wykończenia swojej grobli. Gdy usłyszał pianie koguta i zrozumiał, że dusza owczarza przepadła, wysypał ze złością swój fartuch pełen kamieni na ziemie Wielenia Pomorskiego, nad którą właśnie przelatywał.
Te kamienie jeszcze dzisiaj są przekleństwem chłopów Wielenia Pomorskiego. Grobla była wybudowana do połowy. Od strony Cieszyna w kierunku środka jeziora i jeszcze dziś nosi nazwę diabelskiej grobli.
Źródło: Wojciech Łysiak „Diabelskie sprawki”